Już dosyć dawno zrobiłam te koszulki, bo były prezentem gwiazdkowym, ale dziś doczekały się obiecanego wyjścia z mroku:)
Farba, którą malowałam to Fevicryl - niemal do wszystkiego. Trochę to pracochłonne i precyzyjna robótka, ale satysfakcja jest duża, szczególnie gdy widzi się uśmiech na twarzy noszącego. Miały być na rower, lecz jak to często z bawełną bywa, skurczyła się nieco i nadaje się do zwyczajnego chodzenia, a na rower jest już za krótka.
Moja koszulka / pierwsza jaką robiłam / jest w poprzednim wpisie blogowym. Też jest krótka, ale przedłużam sobie koszulki "pasem ciążowym" i świetnie się do tego nadaje to ustrojstwo, bo nie wieje po nerkach, chociaż trochę luźny jest, ale co tam... W sumie można starą koszulkę ciachnąć i taki pas samemu zrobić podwijając obcięty kawałek, lub tylko obrzucając, bo w sumie zgrubienia nie ma wtedy, a i tak schowane jest pod koszulką w dużej części.
Rewelacja pomysł
OdpowiedzUsuńZ chęcią Cie zareklamuje ile taka koszulka ???
Hahaha a ten pierwszy to jak Jezusicek :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne koszulki!!!
Dzięki Anek:) Mogę zrobić Ci z Jezusem jak chcesz, bo Rad ma "wiatraka". Mam już zamówienie na kolejną malowankę; z gotyckimi literami- może się uda:) ale za ile? to nie wiem jeszcze... :)
OdpowiedzUsuń