poniedziałek, 1 lutego 2016

potrzebne w domu... :)

No nie raz zdarzyło mi się pociapać przy gotowaniu, więc stwierdziłam, że może fartuch załatwi sprawę i uszyłam sobie taki oto :) 

(na te zielone tasiemki nie zwracaj uwagi, to pomocnicze :)
W naturalnych kolorach, tradycyjnym fasonie i bywa tak , że wolę pobrudzić codzienną, bawełnianą koszulkę, niż go zakładać. Gdy jednak czasem lepszy/nowszy ciuch na sobie mam, to on czeka w gotowości i zabezpiecza przed ciapnięciem :) Ale fajnie :P


Worek na spinacze do prania , to już potrzeba mojej mamy. Wcześniejszy był już baaaardzo wiekowy ( pamiętam go od zawsze, więc chyba miał z 25 lat), mocno zniszczony, z nieładnej tkaniny, przetartym paskiem i ogólnie passe; brrrr. Służył jednak wiele lat, lecz nadszedł jego kres i nowy zastąpił jego miejsce. Wiadomo do czego stworzony, bo "powiewają" na nim "przypięte" portki i bluzeczka, a Mama zadowolona :)




tak trochę a'propos, dowcip opowiadany mi kiedyś przez szefa: 

Siedzi mąż z żoną przy stole, jedzą obiad i nagle kobitka pochlapała się zupą. Wstaje od stołu i mówi:
- ojej, wyglądam jak świnia.
a mąż na to:
- nooo i jeszcze się zupą oblałaś.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz